Z szoku upuściłam
szklankę, którą wzięłam, aby nalać sobie kawy z ekspresu. Uspokoiłam
oddech i powoli odwróciłam się do braci i sióstr.
-Jak to za dziesięć minut? - zapytałam spokojnym głosem.
-Dlatego Alec nas tutaj
przysłał. - rzucił Louis, wzruszając ramionami. - Mamy odpowiadać za
Twoją obstawę, ponieważ Ty i Kate będziecie gośćmi honorowymi.
-Poważnie? - prychnęłam. - Dupek nie mógł sam się pofatygować, tylko odrywać was od zajęć?
Jamie podskoczył, a
jego głos przed mutacją zabrzmiał komicznie, gdy do mnie przemówił. Oczy
chłopca błyszczały, a od niego biła fala ekscytacji.
-Alec napomknął coś o przybyłym osobniku. Sam osobiście zajmie się jego ugoszczeniem.
-Młody. - westchnęła
Megan. - Idę o zakład, że jeśli nie opanujesz swoich emocji, to żaden
rozsądny wampir nie wpuści Cię na widownie.
-Czekaj, czekaj. - przerwałam. - Jaki przybysz? I jaka widownia?
-Nic więcej nie wiemy. - przyznał Niall, wzruszając ramionami.
-To nie wszystko. - wstała rozradowana Rachel i gwizdnęła na palcach.
W drzwiach pojawił się
Tom z piękną suknią przewieszoną przez ramię, kartonem w prawej i
reklamówce w lewej ręce. Na widok już uzdrowionego wampira dusza mi się
radowała. Właśnie zdałam sobie sprawę, że byłam tak zaabsorbowana
otaczającymi mnie problemami, ze zapomniałam do niego zajrzeć.
Zbeształam się w myślach i radośnie do niego pomachałam.
-Jak dobrze Ciebie widzieć w takim stanie! - krzyknęłam radośnie.
Tom roześmiał się i skinął głową w stronę Rachel.
-Tak poganiała naszą pielęgniarkę, że myślałem, iż skończy się to rozlewem krwi. I to nie mojej.
Roześmiałam się, a
Rachel zarumieniła się na twarzy. Czyżby się zawstydziła? A może wtedy
kierowały nią inne emocje? Puściłam jej oczko i sięgnęłam po zmiotkę,
aby posprzątać rozbitą szklankę.
-Przypominacie trochę
mnie i Alec'a. - zachichotałam. - Z tym, że wtedy role były odwrócone.
Jak widać do tej pory tak jest.. - ostatnie zdanie mruknęłam
niechętnie.
-No właśnie! My tu gadu gadu, a przysłali nas w innym celu. -powiedziała szeroko uśmiechnięta Rachel.
-Czyżby? - zapytałam, wyrzucając szkło do śmieci.
Odwróciłam się i
weszłam do salonu. Spojrzałam dokładniej na Tom'a. Co Alec wykombinował?
Wskazałam głową na wampira i zapytałam, patrząc na Rachel.
-Że niby mam to przyodziać? - skinęła głową. - Nie ma mowy!
-Takie jest polecenie
dowódcy, a ich nie można lekceważyć. -powiedział Jamie poważnym tonem. -
Ubieraj się szybko i idziemy, bo już powinnaś być na zebraniu.
-Pięknego dnia ten arogancki wampir pożałuję, że mnie przemienił.
Podopieczni roześmiali
się głośno, widząc moją poirytowaną minę. Wzięłam od Tom'a ubrania wraz z
siatką i kartonem, po czym skierowałam się do sypialni. W kartonie
znajdowały się piętnastocentymetrowe szpilki, koloru błękitnego,
ozdobione nieregularnymi kształtami przypominającymi linie. Pasowały
idealnie do sukienki z rękawem na trzy czwarte, w odcieniach błękitu i
wcięciu w talii. Długością sięgała do podłogi. Typowe, stare ubranie
wampirzyc. Pomyśleć,że musiałam to nosić za każdym razem, kiedy odbywało
się jakieś święto. W siatce znalazłam kosmetyki, więc szybko nałożyłam
tusz na rzęsy, lekki odcień błekitu na powieki oraz ledwo widoczną
szminkę na usta. Spojrzałam do mojej torby i wyciągnęłam z niej kolczyki
i medalion, z którym rzadko kiedy się rozstawałam. Należał on do mojej
matki i przechodził on z pokolenia na pokolenie. Najwidoczniej musiałam
go zostawić gdzieś w rezydencji. Spojrzałam w lustro i stwierdziłam, że
nie wyglądam tragicznie. Szybko psiknęłam perfumem, ponieważ nie miałam
zbytnio czasu, żeby się odświeżyć. Jestem świadoma tego, że wampiry będą
konały przez smrod chemi na mojej szyi, ale to zatuszuje zapach potu.
Wzięłam głęboki oddech i skierowałam się do salonu, aby móc zabrać moją
osobistą obstawę. W momencie kiedy weszłam do pomieszczenia, usłyszałam
westchnięcie Megan oraz dziwne odgłosy wydobywające się z jej
towarzyszy. Ci mężczyźni.. Uśmiechnęłam się i kiwnęłam dziewczynom.
-Myślę, że możemy iść.
-Cudownie wyglądasz. - przyznała roześmiana od ucha do ucha Rachel.- Ten kolor podkreśla Tobie oczy.
-Dość prawdopodobne. - zachichotałam. - A teraz lepiej chodźmy, jeśli nie chcemy się za bardzo spóźnić.
Dopiero teraz
zauważyłam, że wszyscy byli ubrani w czarne ubrania. Mężczyźni włożyli
czarne garnitury, a kobiety miały na sobie czarne, obcisłe jeansy oraz
czarne żakiety z białymi koszulkami pod spodem. Wszyscy wyglądali
niesamowicie.
Droga do rezydencji zajęła nam dosłownie dziesięć sekund. Pobiegliśmy, co by nie tracić więcej czasu.
-Na główną salę? - spytałam idącego obok Louis'a.
-Tak. - szepnął. - Musisz wyjść na środek, tam powinna już na Ciebie czekać Kate. Resztę poinstruuje was Alec.
-No dobra. - mruknęłam. - A kto tam jeszcze będzie?
-Cały klan.
-Co? Ja nie za...
Nie zdążyłam dokończyć,
ponieważ doszliśmy do sali, a tam już każdy wampir mógłby usłyszeć
naszą rozmowę. Fakt wystąpienia przed całym klanem jako gość honorowy
był dla mnie idiotyczny. I przerażający. Nie lubiłam wystąpień
publicznych i Alec doskonale to tym wiedział. Niech ja go tylko dorwę po
tym wszystkim, to obedrę go ze skóry i powieszę ja nad kominkiem w
domku. Poirytowana przekroczyłam próg, jednak nikt już nie szedł obok
mnie. Odwróciłam się i spojrzałam na Louis'a, z którego ruchu warg
mogłam wyczytać, że dalej muszą iść za mną jako moja obstawa. Świetnie,
widzę, że jest coraz lepiej. Podniosłam do góry głowę, świadoma wampirów
siedzących po prawej i lewej stronie. Na środku sali stała Kate równie
wystraszona jak ja. Jej widok dodał mi otuchy i z usmiechem na twarzy do
niej podeszłam. Spojrzałam jej w oczy i zapytałam w myślach.
"Wiesz może o co chodzi z tym całym cyrkiem?
"Niespecjalnie. Powiadomiono mnie tylko, że mam tutaj dotrzeć i robić za jakąś główną atrakcję."
"Atrakcję?", jęknęłam.
"Alec ma zapowiedzieć, co postanowił dokładnie w Twojej sprawie. O nic więcej mnie nie pytaj, bo nie mam pojęcia, o co chodzi."
Wyczuwałam od niej
niepokój, co mogło oznaczać, że jest speszona. Cholera, nawet ja tak się
czułam! Na chwilę opuściłam głowę w dół i zauważyłam piękną, złotą
suknię z dokładnie takim samym fasonie jak mój. Szpilki miały ten sam
kolor, a włosy spięła w pięknego koka. Cudowny widok wilkołaczycy, z
oczami podkreślającymi jej dzikość.
-Pięknie wyglądasz. - powiedziałam z uśmiechem.
-Ty również, Meg. -
odwzajemniła gest. - Nawet w rozczochranych włosach jest Tobie świetnie.
Chyba powinnam czuć się zazdrosna..- prychnęła, po czym głośno się
roześmiała.
Lubiłam z nią żartować na wszystkie tematy, ponieważ taka juz była moja natura. Cmoknęłam językiem i puściłam jej oczko.
-Wiesz, mimo wszystko Lucas nie jest w moim typie.
Zachichotałyśmy obie,
kiedy nagle w sali rozbrzmiały gwałtowne szepty. Odwróciłyśmy się w
kierunku wejścia, aby zobaczyć, cóż takiego się dzieje. W drzwiach
stanął jeden z najpotężniejszych demonów. Zaparło mi dech w piersiach, a
ciało cało zesztywniało. Moje oczy ujrzały syna naszego króla. Księcia
Matthew.